XXXI Ogólnopolskie Łowy z Sokołami, Bolimów 2003

Jak co roku, sokolnicy z całej Polski spotkali się na tradycyjnych Łowach, które tym razem, po raz trzeci odbyły się w okolicy Bolimowa. Impreza ta, mająca charakter towarzyskiego spotkania połączonego z polowaniem, została zorganizowana przy współpracy z Kołem Łowieckim nr 9 „Knieja” w Warszawie, Zarządem Okręgowym PZŁ w Skierniewicach oraz Ośrodkiem Hodowli Zwierzyny w Gradowie. W spotkaniu wzięło udział ponad 100 osób – sokolników, kandydatów i osób towarzyszących. Gościliśmy też dwoje sokolników z Czech i jednego z Rosji, który z dalekiej Samary przejechał ponad 2500 kilometrów.

Popołudniem 6 listopada, w sennie wyglądającym Ośrodku Wypoczynkowym Polskiego Radia zaczęły pobrzmiewać dzwoneczki sokołów i jastrzębi, pojawiły się psy myśliwskie - przybywali sokolnicy z odległych rejonów kraju. Pierwszym elementem tegorocznego spotkania był egzamin dla uczestników kursu sokolniczego w sierpniu br. Wcześniej otrzymali oni zbiór 130 pytań, z których na egzamin pisemny wylosowano 30. Jeśli zdający nie popełnił więcej niż 5 błędów, przechodził do drugiego etapu i odpowiadał na wylosowany zestaw 2 pytań. Można stwierdzić, iż kandydaci poważnie potraktowali egzamin i wykazali się ogólnie dobrą wiedzą, chociaż czasem brakowało im doświadczenia praktycznego. Trzeba jednak zaznaczyć, iż to zdobywa się po kilku latach pracy z ptakami, do których niestety dostęp jest ograniczony, podobnie jak praktykowanie u doświadczonych, nielicznych i rozrzuconych po kraju sokolników. Biorąc to pod uwagę, Komisja egzaminacyjna pod przewodnictwem Kol. Marka Pinkowskiego uznała, że zdający są dostatecznie przygotowani do działalności sokolniczej. Mimo iż, część z nich nie zamierza w jeszcze w najbliższym czasie układać czy utrzymywać ptaków łowczych. Zakres wiedzy wymaganej od kandydatów Czytelnicy mogą ocenić na podstawie pytań, których część publikujemy poniżej. Ale wracajmy do Łowów.

Wieczorem, kiedy zjechali już prawie wszyscy uczestnicy, odbyło się spotkanie organizacyjne, na którym omówiono bieżące sprawy organizacyjne i szczegółowy plan imprezy. Następnego dnia, po uroczystym otwarciu Łowów przez Łowczego Okręgu Skierniewickiego – Kol. Kazimierza Karalusa, z życzeniami wysokich lotów sokolnicy wyjechali do okolicznych łowisk. Tam bowiem odbywała się najbardziej emocjonująca część spotkania, czyli polowanie. Oczekiwana tym bardziej, że dla części sokolników i ich ptaków, uczestnictwo w Łowach jest jedyną możliwością swobodnego polowania w całym sezonie. Podzieleni na kilkunastoosobowe grupy sokolników i osób towarzyszących, z różnym skutkiem uganialiśmy się w łowiskach prawie do zmierzchu. Wieczorem zaś oddawaliśmy się dyskusjom, komentarzom i rozmowom. Wszyscy otrzymali okolicznościowe kalendarze, członkowie i kandydaci długo oczekiwane - kolejne wydanie Myślistwa Ptaszego, można było kupić okolicznościowe znaczki i suweniry. Obejrzeliśmy też efektowny film ze znanych w Europie, Łowów organizowanych w czeskim Opocznie. Wybrane, nierzadko wręcz akrobatyczne i większości skuteczne ataki sokołów, jastrzębi i orłów, co raz wywoływały gromkie okrzyki oglądających.

Podbudowani takimi scenami, tym raźniej ruszyliśmy w pole następnego dnia. Podobnie jak wczoraj, towarzyszyli nam również realizatorzy programu „Ostoja”, którzy chcieli wykorzystać rzadką możliwość filmowania ptaków łowczych w akcji. Dwudniowe polowanie zakończyliśmy uroczystym pokotem, oświetlanym w ciemności przez płonące ognisko. Na zielonym kobiercu z gałęzi złożono 33 ugonione bażanty, co dla nas było wynikiem całkiem niezłym, chociaż statystycznie dawało to zaledwie 1 zdobycz na polującego ptaka. W tym przypadku nie chodzi jednak tyle o efektywność, ile samą możliwość polowania, która jest niezbędna zwłaszcza dla samych ptaków łowczych. Ważne było to, że przy pokocie kończącym polowanie nie zabrakło żadnego sokoła czy jastrzębia, co czasami się zdarza. O czysto towarzyskim charakterze spotkania świadczy również fakt, iż nie ogłaszamy Króla polowania. W łowach z ptakami, na sukces składa się kilka różnych czynników, które czasami nawet trudno byłoby obiektywnie ocenić.

Tak więc, po odtrąbieniu pożegnania zwierzyny z polem i podziękowaniu za wspólne łowy, w ciemność wieczoru popłynął ostatni sygnał - Darz Bór! Jego brzmienie na Łowach ma zawsze nutkę żalu, że następne spotkanie... dopiero za rok. Nastrój poprawiała nieco perspektywa uroczystej kolacji, która czekała nas jeszcze tego wieczoru. Niebawem odświeżeni, szykownie ubrani, zasiedliśmy tedy do wspólnego stołu, wraz z gospodarzami łowisk. Obsługa ośrodka, jak zwykle zastawiła go suto, by rozproszyć myśli o coraz bliższym rozstaniu. Były słowa podziękowania zarówno dla organizatorów jak i uczestników, nie brakowało też toastów. Upominkami książkowymi, ufundowanymi przez Ministerstwo Środowiska, wyróżniono młodzieżowe koła sokolnicze przy szkołach leśnych w Tucholi, Warcinie, Rogozińcu i Zagnańsku, które są „kuźniami” przyszłych sokolników. Nagrodę otrzymał też najmłodszy uczestnik Łowów – 11 letni Mikołaj Dopierała z Wrześni. Atmosferę wieczoru wzbogacił koncert „naszego” Zespołu Muzyki Par Force przy Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie. Była więc muzyka, śpiew, gawędy i dowcipy, a gwar biesiady trwał do późnej nocy.

Jak to zwykle,... inaczej było rano. Część uczestników wyjechała już nocą zaś pozostali, przy śniadaniu rozmawiali o czekającej, często długiej drodze powrotnej. Kiedy w południe, po załatwieniu formalności wsiadałem do samochodu, z wczorajszego towarzystwa nie było już nikogo. W ośrodku znów było cicho i sennie.

Henryk Mąka