"Eda" Jan Edward Zienowski

Poprosiłem Huberta, syna Edy Zienowskiego, żeby pomógł mi napisać wspomnienia o jego ojcu a moim przyjacielu z czasów wspólnego uprawiania sokolnictwa w Tucholi. Po ukończeniu Technikum pracowałem u Edy, który był kierownikiem OHZ Bystrzejowice koło Lublina. Dzisiaj koło historii się zamknęło, Hubert i Maciej, nasi synowie kończą naukę w Technikum Leśnym w Tucholi a ja jestem opiekunem sokolarni szkolnej. Myślę, że Hubert dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Masz, Eda godnego Siebie następcę.

Mariusz Nowogrodzki

 

Jan Edward Zienowski (1955–1992) – leśnik, myśliwy, sokolnik.

Śp. Jan Edward ZienowskiUrodził się 5 marca 1955 r. w Darłowie koło Koszalina. Gdy ukończył 6 lat wraz z rodziną przeprowadził się do Pasłęka, gdzie rozpoczął naukę w tamtejszej szkole podstawowej. Od najmłodszych lat miłował przyrodę i kochał las, a zwierzęta leśne, zwłaszcza ptaki, były jego pasją. Wraz z bratem niemal uciekał z domu by znaleźć się w lesie. Po ukończeniu szkoły podstawowej wbrew, swoim dotychczasowym zainteresowaniom, rozpoczął dalszą naukę w Pasłęckim Liceum Ogólnokształcącym. Po roku nauki w tamtejszej szkole zrozumiał jednak, że chce swoje życie na dobre związać z lasem. Zmienił więc w 1971 r. szkołę i ponownie od pierwszej klasy rozpoczął naukę w ówczesnym Technikum Leśnym w Tucholi. Tam odżył i tam również rozpoczęła się dla Edka (bo tak nazywali go najbliżsi) wielka przygoda z sokolnictwem, której ja, Jego syn zawdzięczam tak wiele dobrego.

Gdy trafił do Tucholskiego Technikum nikt nie wiedział, że aż tak pokocha ptaki drapieżne i samo sokolnictwo. Od razu zainteresował się działalnością pana Czesława Sielickiego, który prowadził w ramach zajęć pozalekcyjnych grupę adeptów sokolnictwa, która zgłębiała tajniki polowania przy pomocy ptaków łowczych. Gdy w 1973 r. powstała w Tucholi sekcja sokolnicza przy Polskim Związku Łowieckim „Gniazdo Sokolników” PZŁ, Edek wraz ze szkolnymi kolegami wszedł w jej skład, jako jeden z pierwszych w Polsce. Sokolnictwo szybko zawładnęło jego życiem i tak jak reszta jego kolegów z sekcji całkowicie się jemu poświęcił. Cały wolny czas spędzał ze swoim podopiecznym, a współpraca z ptakiem była dla Niego czymś najwspanialszym. W ciągu czterech lat nauki w Technikum Leśnym posiadł wiedzę zarówno leśną, łowiecka, jak i sokolniczą, co zaważyło nad jego dalszym życiem. Po ukończeniu szkoły średniej rozstał się z ptakami, nie zapominając jednak o sokolnictwie. Nadal uczestniczył w imprezach sokolniczych, już jako bierny obserwator, jednak znany i zasłużony sokolnik. W ciągu kolejnych lat podjął kilka prac związanych z lasem oraz rozpoczął studia zootechniczne, których niestety nie ukończył. Sokolnictwo zaczęło się nieco oddalać, jednak zawsze pozostawało w pamięci Edka.

W 1979 r. trafił do Konopat w Nadleśnictwie Lidzbark, gdzie pracował jako leśniczy od spraw łowiectwa. W tych latach poważnie zagłębił się w łowiectwo, założył również rodzinę, lecz nigdy nie zapomniał o sokolnictwie. Wspominał coś o ptakach, łowach, lecz nikt nie wie czy wróciłby do dawnej pasji, gdyż plany pokrzyżowała mu przedwczesna śmierć.

Po kilkunastu latach wraz z rodziną przeprowadził się do Lubowidza i porzucił pracę w lasach na rzecz prywatnych przedsięwzięć. Zmarł 7 listopada 1992 roku w rodzinnym Pasłęku, będąc w odwiedzinach u rodziny i spacerując po lesie tam, gdzie chodził jako młodzieniec. Śmierć zniweczyła jego życie, jednak pamięć po nim nigdy nie zagaśnie. Teraz, gdy od jego śmierci minęło 10 lat, ja jego syn Hubert dumnie kontynuuję to, co zapoczątkował ojciec, czyli przerwaną na kilkanaście lat tradycję sokolniczą w mojej rodzinie. Mój tata jest dla mnie wzorem i chce tak jak on być leśnikiem, myśliwym i co najważniejsze sokolnikiem, gdyż moje zainteresowania nie odbiegają od zainteresowań mojego ojca. Zawsze chciałem być taki jak tata. Gdy byłem dzieckiem nie był mi obcy wizerunek człowieka dumnie trzymającego na rękawicy jastrzębia. Zapadł mi ten obraz w pamięci i zawsze do tego dążyłem.

Uczę się teraz w szkole leśnej w Tucholi i co chyba już teraz jest oczywiste jestem sokolnikiem tak jak mój ojciec. Jestem dumny z mojego taty. Wiem, że robię to, co w moim wieku robił mój tata i to w jakiś sposób jednoczy mnie z Nim, gdy go już z nami nie ma. Sokolnictwo zawładnęło również moim życiem, a zawdzięczam to mojemu ojcu.

Nie wiem, czy będę wierny mojej pasji, czy czas na to pozwoli, wiem jednak, że moje dzieci będą wiedziały czym jest sokolnictwo, a z opowieści dobrze będą znać swojego dziadka. On ciągle jest wśród nas.

Opracował: Hubert Zienowski – wspomnienie z 2002 roku.